jak mus to mus!

przecier pomidorowy na zimę

 

Dobra Panie i Panowie Pomidory,

Na was już czas. Bociany odleciały, w gniazdach już dawno pusto. Słowików już nie ma, w ich małych mieszkankach wiatr hula. Czas się żegnać Moi Drodzy.

Ale i wam się należą jakieś ciepłe kraje. Tak myślę. Ale skrzydełek nie macie, a biletów lotniczych też nikt wam nie sprzeda. Zresztą, przecież nie dysponujecie gotówką. Nawet nie wiecie, jakie to szczęście, że macie mnie. Ja wam zrobię takie ciepłe kraje na zimę, że rozpłyniecie się z radości.

Kto chętny?

I zgłosiło mi się z dwadzieścia kilogramów trochę zbyt czerwonych pomidorów. Bardzo chętnie przyjęłam każdego z nich. Jedno popołudnie spędzone w mojej kuchni i są gotowi do przetrwania zimy. W słoikach (ale wmówiłam im, ze to pokoje hotelowe). Jestem przygotowana na kilka następnych miesięcy. 

Jak mus to mus!

 

Mus pomidorowy na zimę

Składniki:

dojrzałe pomidory, najlepiej podłużna odmiana lima

sól morska w kryształkach

 

Przyrządzam:

Najlepszą odmianą na przetwory są pomidory typu "lima", mają dużo miąższu i mało pestek, ale uważam, że z każdych dobrych, dojrzałych pomidorów można zrobić mus, gęsty i intensywnie pachnący. Ilość kilogramów dowolna w zależności od uzależnienia - 

średnio z 1 kg świeżych pomidorów wychodzi 1 litrowy słoik przetworu. Ja zakręciłam w słoikach pomidory od zaprzyjaźnionego Pana Rolnika, w sumie 20 kg, to i tak wyjątkowa sytuacja, bo raczej wszystkie pomidory od niego zjadam, są tak pyszne.

Pomidory myję i układam na blasze do pieczenia wyłożonej pergaminem. Posypuję kryształkami soli morskiej. Wkładam do nagrzanego do 230 C piekarnika na około 30 minut, aż pomidory się upieką. Wyjmuję i czekam aż ostygną. W tym czasie przygotowuję słoiki i nakrętki - myję i wyparzam w piekarniku rozgrzanym do 120 C. Gdy pomidory wystygną tak, że nie parzą rąk zdejmuję z nich skórkę i przekładam do dużego naczynia. Miksuję blenderem typu żyrafa, ale można również zmiksować w malakserze. Przekładam do słoików i pasteryzuję w piekarniku. Dla pewności, ze pomidory nie sfermentują, kolejnego dnia powtarzam pasteryzację. Ważna, aby pokrywka została zassana.

Nie przejmuję się pestkami czy kawałkami skórek, mus stanowi bazę do dalszego działania - przecierania, doprawiania, w zależności od tego, do czego będzie wykorzystany. Zostawiam pół szklanki do natychmiastowego spożycia a na koniec, na koniec sezonu oczywiście oblizuję łyżki.