przysmaki

po chińsku

Przyszła do nas długo wyczekiwana korespondencja z Chin. To znaczy, korespondencja przychodzi do nas codziennie, ale na porządną relację z chińskiego stołu, ze zdjęciami i przepisem czekaliśmy długie osiem miesięcy. Nasza droga wysłanniczka była zajęta. Można to zrozumieć.

Przede wszystkim uczy się pilnie chińskiego, ale poza tym próbuje wszystkiego co nowe, czyli wszystkiego co spotka. Kiedy jesteś w Hiszpanii, musisz się zdrowo natrudzić, żeby znaleźć coś, czego nie ma w Polsce. W Chinach odwrotnie. Nawet Oreo mają w innych smakach, nawet Lays’y inne – o smaku miodu, limonki i smażonego kalmara. Słodyczy jest masa, ale nie takich, do których nas polska kuchnia przyzwyczaiła – o czekoladę trudno, ale słodkości z fasoli są na każdym kroku. Kawa to towar bardzo, ale to bardzo luksusowy. Za to herbata najlepsza na świecie.

Po dwóch miesiącach życia w Pekinie Inga odnalazła pizzernię. Co to byłą za radość!, jakby znaleźć się na chwilę w domu. Ale próbowanie nowości wciąga. Inga nie jest typem, który rzuca się w nieznane bez wahania. Raczej ogląda każdą nową rzecz, którą jej podasz, a potem odkłada grzecznie na talerzyk i sięga po jakieś ulubione jeszcze od dzieciństwa danie. Tymczasem ostatnio próbuje bez protestów. Pomaga w tym znacznie przyjaźń z miła rodziną chińską, która chętnie gości Ingę na wieczornych obiadach. Rodzina składa się z najbardziej uroczej pięciolatki, jaką możecie sobie wyobrazić, jej rodziców oraz babci, która gotuje tradycyjnie dla wszystkich. Poza babcią, wszyscy sprawnie komunikują się po angielsku, ale jeśli chce się pochwalić kucharkę trzeba gimnastykować się z chińskim. Więc Inga się gimnastykuje, zwłaszcza że wszystko jest naprawdę pyszne. A babcia jest w siódmym niebie. Bo nie dość, że ją chwalą to jeszcze robi to w jej ojczystym języku blondynka o jasnej cerze z dalekiej Europy. Babcia więc za każdym razem przygotowuje więcej dań, coraz bardziej wymyślnych i smaczniejszych. Inga chwali coraz goręcej i uczy się nowych przymiotników, żeby zbyt się nie powtarzać. Sytuacja narastała, pęczniała, aż nastąpił moment przełomowy. Zaserwowano robaki. W pancerzach, w całości. Inga zjadła. Zjadła i uśmiechnęła się do babci, i podobno nawet odnalazła jakich chiński komplement odpowiedni na tę okazję. Oto jest siła chińskiego stołu.

W korespondencji z Chin otrzymujemy najprostsze danie świata, które z powodzeniem można zrobić w Polsce. Zjadać z ryżem lub samo.

Przeczytajcie po chińsku, a jak sie wam przypali lub będzie niedobre, to sprawdźcie polskie tłumaczenie na dole.

 

红烧茄子

材料: 茄子, 酱油,  白糖,  油,  姜,  蒜,  盐,青葱

做法:

茄子洗净,切小块。放入少许盐去掉多余水份。酱油和白糖调成汁备用。锅内入油,比平常炒菜要多些。油热后,爆姜。倒入茄子,不停翻炒,让茄子均匀结痂。茄子煸软后,倒入调好的汁,不停翻炒。加入蒜末,放适量盐,拌匀出锅。最后加有点儿青葱。

Chiński bakłażan z czosnkiem

Składniki:

400g bakłażana

1/4 łyżeczki soli

1 łyżka sosu sojowego

1 łyżeczka cukru

2 i 1/2 łyżki oleju

2 ząbki czosnku

szczypiorek

imbir

 

Przyrządzam:

Bakłażana pokroić na kawałki, następnie włożyć go do osolonej wody i odstawić na 15 minut.

Imbir, czosnek i szczypiorek posiekać na drobne kawałki.

Zagotować wodę w garnku, dodać do niej soli, a gdy zacznie wrzeć wrzucić do niej pokrojonego bakłażana, gotować tylko około minuty - do momentu kiedy fioletowa skóra zacznie zmieniać kolor na brązowy.

Następnie, rozgrzać olej na woku i wrzucić do niego imbir oraz czosnek (można także dodać odrobinę ostrej papryczki). Po chwili na woka wrzucić także bakłażana, dodać sos sojowy oraz cukier. Smażyć przez około 5 minut.

Gotowe danie posypać szczypiorkiem.