tort z telewizora

tort limonkowy

Są trzy powody dla których zrobiłam ten tort. Trzy powody to dużo, jak sądzę. Było tak: 

Zgrzeszyliśmy lekko oglądaniem telewizji, podczas gdy lista rzeczy do zrobienia obejmowała tysiąc osiemnaście pozycji małych i dużych. Oglądamy wiec, ja i mężczyzna, Masterchefa. Bo to kulinarne i o rywalizacji, i akurat leciało. 

Wywiązała nam się przy tym taka rozmowa. 

- O rany! Kolejna konkurencja?! – mówi Mężczyzna – Ja bym oszalał. 

- Uhm – odpowiadam wieloznacznie. 

- No nie! Kolejna konkurencja! – mówi Mężczyzna za chwilę – Bez sensu! Strasznie by mi się nie chciało tak gotować na szybko i co chwilę na rozkaz. 

- Hmm – komentuję. 

- Rany Julek! Piorun by mnie trafił, gdybym tak miał stać przed tym jury i oni by sobie oceniali mój talerz. 

- Ha! – mówię na to, bo wpadłam na pomysł. 

Pomysł był prosty – skoro już oglądamy telewizję, niechże będzie z tego jakiś pożytek. Zrobimy najlepszy tort programu. Po drugie – proszę bardzo – niech się Mężczyzna przekona jak to jest naprawdę. Nastawimy budzik na 90 minut, a potem zaprosimy znajomych, żeby krytykowali nasz wypiek. 

Po trzecie zaś ten tort wyglądał tak smacznie i tak słodko, że zaraz sami go upieczecie.