ponieważ bób

i już!
bób

 

Bób jest koronnym dowodem na to, że ja i ja to nie ta sama osoba. Ktoś mnie musiał podmienić gdzieś w drodze do szkoły i zrobił to tak sprytnie, że nikt tego nie zauważył, nawet ja sama. Mam takie same oczy, włosy i serdeczne palce. Mam głos taki sam, którym nic się nie da zaśpiewać. Poczucie humoru nie uległo najmniejszej zmianie. Nadal boję się os i pszczół oraz innych owadów wyposażonych w żądła. W ogóle wszystko jest perfekcyjnie podrobione. Tylko ten bób.

Kiedyś bób wydawał mi się najbardziej niesmaczną rzeczą pod słońcem. Nie rozumiałam, jak można jeść bób. Po prostu nie mieściło mi się to w głowie. Nie, nie, nie i nie. Ani to ładne, ani to pachnące, ani to smaczne. Nie mogłam sobie wyobrazić sytuacji, w której zmuszona byłabym zjeść cokolwiek z bobem.

Teraz natomiast bób wydaje mi się tak smaczny, że nie mogę się powstrzymać przed zjedzeniem go. W dowolnej ilości. Samego, no może z masłem. Ale także pod każdą inną postacią. Cudowne, cudowne warzywo. Kto to wymyślił, coś tak doskonałego?

Dwa tak odmienne poglądy nie mogą zmieścić się w jednej i tej samej osobie na przestrzeni kilkunastu lat.

Szach mat!

Sałatka z bobu i kaszy jęczmiennej

Składniki:

100 g kaszy jęczmiennej wiejskiej

250 g bobu

4 rzodkiewki

1 cytryna

2 ząbki czosnku

natka pietruszki

sól

świeżo mielony pieprz

płatki chilli

oliwa z oliwek

olej rzepakowy do smażenia

Przygotowuję:

Do rondla wsypuję szklankę kaszy jęczmiennej i zalewam dwoma szklankami zimnej wody. Dodaję łyżeczkę soli, przykrywam i doprowadzam do wrzenia na dużym ogniu. Następnie zmniejszam ogień i gotuję kaszę pod przykryciem aż całkowicie wchłonie wodę, około 20 minut. Odstawiam do ostudzenia. Można również ugotować kaszę z torebki, zgodnie z przepisem na opakowaniu. Ja wykorzystałam kaszę pozostałą z obiadu z poprzedniego dnia.

Do osolonej wrzącej wody wrzucam bób i gotuję po przykryciem aż będzie miękki ( około 10 minut ), odcedzam i przelewam zimną wodą aby jak najmniej stracił kolor. Odstawiam do ostudzenia. 

Ostudzoną kaszę mieszam z bobem  w dużej misce.

Myję cytrynę, sparzam ją wrzątkiem i kroję na plasterki razem ze skórką. Na patelni rozgrzewam łyżkę oleju rzepakowego i podsmażam plasterki cytryny przez około 10 minut. Studzę i dodaję do bobu i kaszy.

Dodaję umytą i pokrojoną na kawałki rzodkiewkę, umytą i drobno posiekaną natkę pietruszki oraz pokrojone ząbki czosnku. Doprawiam oliwą, solą, świeżo mielonym pieprzem i płatkami chili.